


Kiedy słońce podświetla młody, wschodzący właśnie ryż, pola na tarasach są tak zielone, że aż bolą oczy. Wiosna to czas, kiedy rośnie młody ryż, ale też plenią się chwasty i rozmnażają gąsienice, dlatego trzeba wyjść w pole na kusatori. Oto kilkoro robotników posuwa się wzdłuż zielonych rządków, pochyleni nisko nad wodą wyrywają zielsko i rozciskają owady. Wśród nich Oshida shimpsan, dominikanin znający biegle kilka języków, autor licznych książek, jeden z najtęższych umysłów swego kraju, ubrany w szarobrązowe kimono i luźne spodnie, pochylony nad ryżem, brodzi w błocie.
Kościółki z falistej blachy
Poznałem go pod koniec lat 80. Wysłał mnie do niego mój przyjaciel Julian, również dominikanin, który proboszczował wtedy w małym miasteczku Nihonmatsu w prefekturze Fukushima. Julian nie pracował w ryżowym polu, w Nihonmatsu miał małą trzódkę wiernych i parafialny kościółek z falistej blachy. Takie kościółki są rzeczą dość częstą w Japonii, w której Kościół katolicki jest instytucją stosunkowo niebogatą. To nie znaczy, że w dużych miastach nie ma solidnych neogotyckich kościołów albo betonowych, w nowoczesnym stylu, jak kościół dominikanów na Shibuya w Tokio, gdzie Julian przebywał uprzednio. Te katolickie kościoły z betonu lub cegły bardzo się w Japonii wyróżniają. Japończycy budują z betonu banki, dworce kolejowe i nawet nowe pałace dla cesarza, ale świą (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.