



Dziecięce marzenia
O podróżach do dalekich krajów marzyłem już w dzieciństwie, ale nie uświadamiałem sobie, podobnie jak większość chłopców w moim wieku, prawdziwej potrzeby takich ekspedycji. Wtedy najistotniejszym motywem była chęć przygody. Marzyliśmy z kolegami o wyprawach tropami bohaterów książek naszego dzieciństwa.
Bardzo wiele czasu poświęcała mi moja babcia. Rozmawiała ze mną o Bogu, o religii. Czytywała mi także Pismo Święte. I pewnego dnia doszliśmy do słów Jezusa przed wniebowstąpieniem: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody”.
Babcia powiedziała wówczas:
— Jeśli ktoś przed śmiercią wyraża jakieś życzenie, to tak jakby zostawiał testament. Trzeba go, chłopcze, spełnić.
Wtedy pojawiła się myśl, aby pojechać na misję. Miałem może dwanaście, trzynaście lat. Jeszcze nie wiedziałem, czy chciałbym tam pojechać jako osoba duchowna czy świecka. To wciąż było tylko dziecinne marzenie. Jednak ta myśl żyła we mnie przez cały czas. Często wracałem do znanego tekstu Ewangelii.
Któregoś dnia podczas religii ksiądz zaczął mówić o misjach. Wspomniał między innymi o udziale osób świeckich, które pomagają przy parafiach... Myśl o udziale świeckich w misjach dodatkowo podtrzymywała nadzieję, że moje marzenia będą mogły się spełnić. Uczyłem się wówczas w technikum samochodowym i prawdę mówiąc, nie myślałem o nauce w seminarium. Nie dl (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.