



We wstępie do twojego blogu znalazłem takie słowa: „Zaciśnięte pięści. Wiara w Boga i miłość jak wino”. Dziwne jak na księdza i dość agresywne.
Bronię mądrego przeżywania agresji. To jest jedna z naszych podstawowych energii. Często o tym zapominamy i gdy tylko dostrzeżemy w sobie choćby cień agresywnego zachowania, od razu wpadamy w popłoch i robimy wszystko, żeby nie było go widać. Agresja tłumiona prędzej czy później z nas wyjdzie, ale w sposób niekontrolowany, najczęściej w postaci przemocy. A przecież dzięki agresji mamy siłę, żeby kochać, bronić się i zwyczajnie iść w życiu do przodu. Święty Paweł pisze: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!”. Wskazanie to można rozumieć jako zachętę do szybkiego pojednania albo też jako wezwanie, by nie marnować naturalnego impulsu i wykorzystać go jako okazję do pogłębienia więzów, którym gniew zagrażał.
Gniew bywa też głosem cierpienia, a nawet rozpaczy. To jest często sygnał, który wzywa nas do uważnego rachunku sumienia, bo może obok nas ktoś cierpi, a my tego nie widzimy lub może nie chcemy zobaczyć.
Ale w Ewangelii czytamy o nieużywaniu przemocy i nadstawianiu drugiego policzka.
Racja! Ale to nie może być głupie i bezmyślne – biją mnie, to się cieszę i proszę o więcej.
Kiedy jeden ze strażników uderzył Pana Jezusa podczas przesłuchania przed Sanhedrynem, On odwrócił się w jego kierunku i nadstawił drugi policzek, ale jednocześnie zapytał: „Jeżeli źle powiedziałem, to udowodnij, a jeżeli nie, to dlaczego mnie bijesz?”. T (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.
Roman Bielecki OP - ur. 1977, dominikanin, absolwent prawa i teologii, kaznodzieja i rekolekcjonista, redaktor naczelny miesięcznika "W drodze" (od 2010 roku), autor wielu wywiadów, recenzji filmowych i literackich, publicysta, autor książek "Smaki życia" i "Po co światu mnich?" (obie wspólnie z Katarzyną Kolską). (wszystkich teksty tego autora)