


TOMASZ PONIKŁO: W ostatnich tygodniach – w świecie wirtualnym i na ulicach miast – szeroko rozlewała się fala sprzeciwu wobec planowanej ratyfikacji międzynarodowego porozumienia ACTA: Anti-Counterfeiting Trade Agreement. Padły oskarżenia ciężkiego kalibru o zamach na wolność słowa w sieci. Czym jest dokument wywołujący tak niezwykłe emocje?
PROF. EWA NOWIŃSKA: ACTA to międzynarodowe porozumienie, które skupia się na obronie praw własności intelektualnej. Dokument składa się z dwóch części. Pierwsza dotyczy egzekwowania tych praw w wymiarze przemysłowym poprzez międzynarodowy przepływ towarów. Druga – z jej kluczowym artykułem 27, który wzbudził tyle emocji – dotyczy wyłącznie środowiska cyfrowego. Jednak w gruncie rzeczy za wybuch społecznych emocji odpowiedzialny jest nie sam tekst, ale splot okoliczności. W tym splocie ryzyko realnego niebezpieczeństwa prawnego stanowi być może nić najcieńszą. Fundamentalne jest raczej pokutujące w Polsce postrzeganie internetu jako ziemi niczyjej i narodowa skłonność do akceptowania naruszeń prawa (dość wspomnieć omijanie zakazu reklamowania napojów alkoholowych w stylu „WTK Soplica” czy „Łódka Bols”).
Zachowanie społeczności internautów nasuwało mi w myślach analogię do postawy dzieci kwiatów i buntu roku 1968. Moje pokolenie protestowało wówczas przeciw zastanym strukturom. Niestety sprzeciw wobec ACTA w dużej mierze był ślepy, bo protestujący nie znali – jak się wydaje – jego przedmiotu. Protest miał w dużej mierze charakter znany mentalności Polski szlacheckiej: &bd (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.
Tomasz Ponikło - Ur. 1985, absolwent socjologii, dziennikarz działu religijnego "Tygodnika Powszechnego", członek Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak. Autor książek "Chrześcijanin. Rozmowy ze Stefanem Wilkanowiczem" (Kraków 2009) i razem z Maciejem Müllerem "Miłość z odzysku. Nowy związek - jak żyć w Kościele" (Kraków 2010). Mieszka w Zabierzowie. (wszystkich teksty tego autora)