



O piłce nożnej w ostatnich tygodniach powiedziano w Polsce już chyba wszystko. Hiszpanie w finale Euro 2012 zdobyli puchar, najlepsi kibice z Irlandii wrócili do domów, emocje opadły…
Przez kilka tygodni obserwowaliśmy wielkie piłkarskie święto, radosną, sportową fetę. Były momenty naprawdę niezwykłe: dramatyczna walka Greków z Niemcami w ćwierćfinale, czy zaskakujące zwycięstwo Włochów nad pogromcami Greków w kolejnej rundzie. Piłkarskie emocje udzieliły się prawdopodobnie nawet tym, którzy nigdy się do tego publicznie nie przyznają.
Była oczywiście i cała celebrycka otoczka mistrzostw: piłkarze prezentujący się pięknie nie tylko na boisku, ale i na łamach tabloidów czy na billboardach – w reklamach perfum, ciuchów, napojów. I ich dwór: prywatni lekarze, kucharze, masażyści… Byli w tym wszystkim także mieszkańcy małych miasteczek, w których piłkarze mieszkali podczas turnieju, przyglądający się każdej zjedzonej przez nich pizzy czy wizycie u fryzjera. Cóż, taki świat…
W piłkarskim świecie toczy się także akcja filmu Brat w reżyserii Marcela Rasquina, który niedawno trafił na ekrany polskich kin. Może to i lepiej, że jest trochę spóźniony – kontekst Euro 2012 i tak nie zmieniłby nic w jego odbiorze. Widz, który będzie w nim szukał tylko sportowych emocji, pewnie się zawiedzie. Bo w gruncie rzeczy to nie jest film o futbolu. A w każdym razie nie o takim futbolu, który oglądaliśmy w Polsce przez kilka czerwcowych tygodni.
Dwaj przyrodni bracia – Daniel i Julio – wychowują się w (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.