



Czytałem kiedyś wywiad ze znanym producentem filmowym. Przez lata uchodził za wizjonera i człowieka sukcesu. Miał nieograniczone możliwości zrealizowania każdego filmu. Gdy zbliżał się do emerytury, dziennikarz zapytał go: „Jaka jest najważniejsza rzecz, której się pan nauczył?”. Odpowiedź była zaskakująca: „Nieważne, jak wielki sukces osiągniesz, następnego dnia i tak obudzisz się z myślą, że się nie nadajesz do tego zawodu”.
Druga historia wydarzyła się kilka lat temu. Głosiłem rekolekcje w jednej z parafii. Podczas obiadu przysiadł się do mnie młody ksiądz. Był bardzo przygnębiony – biskup przeniósł go niespodziewanie na inną placówkę. Kapłan stracił duszpasterstwo, z którym był bardzo związany. Popadł w depresję i całkowicie się rozsypał – opowiadał o tym z ogromnym smutkiem, a jakiekolwiek słowo wsparcia odbijało się jak od ściany. Naszej rozmowie przysłuchiwał się starszy, mądry proboszcz: „Dlatego uważam, że każdy ksiądz powinien uczyć się umiejętności bycia niepotrzebnym” – powiedział pod nosem, jakby do siebie. Słowa te pamiętam do dziś. Choć są niełatwe, to jednak przypominają o wolności serca, która mnie niezwykle pociąga.
Człowiek nastawiony na działanie i użyteczność żyje pod presją. Wciąż musi robić coś efektywnego. Powinien zasłużyć, zrealizować plan, udowodnić, że jest kimś wartościowym. Dzisiaj, żeby zaistnieć, należy raz w roku dostać Nagrodę Nobla, wygrać Ligę Mistrzów, napisać bestseller, osiągnąć najlepsze wyniki, mieć najzdolniejsze dzieci na świecie, być kimś, kogo inni stale podziwiają. Szczęście jest w tym, co posiadasz, jak wyglądasz, w jaki sposób realizujesz swoje pragnienia, jakie osiągasz sukcesy, na ile jesteś słyszalny. Życie jest naznaczone ciągłym lękiem o to, czy się sprosta tym wymaganiom. A Jezus przekonuje: „To jest niewola i możesz z tego wyjść”.
Zaprzestać działania
Pragnienie Absolutu wynika z rozczarowania tym, co oferuje życie. Francuski trapista André Louf
(...)
Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.